deklaracja dostepności     wartości domyślne       wielkość czcionki -> mniejsza czcionka     większa czcionka       wysoki kontrast -> wysoki kontrast     wysoki kontrast     wysoki kontrast

Aktualności

Piotr Tymochowicz - Miejsca w czasie


Piotr Tymochowicz - Miejsca w czasie
data publikacji: 2019-10-16

 Piotr Tymochowicz (Vanitas)

Urodził się w 1968 roku w Chełmie. Studia w Instytucie Wychowania Artystycznego (obecnie Instytut Sztuk Pięknych Wydziału Artystycznego) UMCS w Lublinie w latach 1991 - 1996 . Dyplom z malarstwa w pracowni prof. Adama Styki pod kierunkiem adi. II st. Mikolaja Smoczyńskiego. Współtwórca grupy artystycznej Avruc eht oraz Towarzystwa Miłośników Siedliszcza. Założyciel Stowarzyszenia Twórczego Prowincja gdzie pełni funkcję wiceprezesa. Od 2004 roku członek Związku Polskich Artystów Plastyków. Udział w ponad 100 wystawach indywidualnych i zbiorowych (m.in. Warszawa, Kraków, Lublin, Zamość, Łódź, Gdynia, Kazimierz Dolny, Toruń, Hawana, Rzym). Zajmuje się  malarstwem, rysunkiem, grafiką komputerową oraz użytkową. Mieszka i pracuje w Siedliszczu

 Prace w zbiorach i kolekcjach (m.in.):

Galeria 72 w Chełmie, Muzeum Okręgowe w Zamościu, Poleski Ośrodek Sztuki w Łodzi, Galeria Teatru NN w Lublinie, Kolekcja grafiki współczesnej Okręgu Lubelskiego ZPAP.

 

Magdalena Ujma

Obecne miejsca nieobecne

Piotr Tymochowicz maluje budynki, które są dla niego w jakiś sposób ważne. Są to domy, chałupy, szopy, budy, ale też budowle użyteczności publicznej, które istniały niegdyś bądź wciąż jeszcze istnieją realnie. Niektóre można zobaczyć na ulicach, w konkretnych pod względem geograficznym punktach na mapie. Wiele z nich wiąże się ze wspomnieniami artysty. Niektóre były przystankami na trasach lat szkolnych, inne – tworzyły bliższe lub dalsze otoczenie dzieciństwa. Kolejne napotkał podczas wyjazdów. Ale rolę ważniejszą niż osobista nostalgia gra tutaj inny element.

Wszystkie domostwa mają w sobie to „coś”, którym jest jakże powtarzalny i typowy dla naszego zbiorowego doświadczenia typ krajobrazu. Sprawia on wrażenie zapomnianego i jakby porzuconego na brzegu pędzącego nurtu czasu. Ze szczególnym natężeniem i nieubłaganą oczywistością taki krajobraz występuje na terenach wschodniej, postsowieckiej Europy, a jego piewcą jest Andrzej Stasiuk. W każdym razie takie domy, jakie stawia nam przed oczami Tymochowicz, wydobywając je z czeluści zbiorowej amnezji, stanowiły niegdyś typowy, a dzisiaj zanikający element obrazu prowincji. Ta ostatnia zaś przeżywa na naszych oczach gwałtowną metamorfozę. Z krajobrazu znikają nie tylko wsie, takie, jakie do tej pory istniały, z gospodarstwami, polami, lasami i łąkami, znikają także miasteczka ze swoim prowincjonalnym zaduchem, zwyczajami i mieszkańcami: ludzkimi i nie-ludzkimi. 

Chałupy, szalety, szopy i inne budynki portretowane przez Tymochowicza, przynoszą ze sobą rozpoznawalny dla każdego, kto mieszka w pod naszą szerokością geograficzną, klimat przeszłości, która nie jest wzniosła, lecz zużyta. Taka przeszłość stanowi księgę zapisaną w obcym języku, co to nikogo już nie obchodzi. Deski szalunków upstrzone są śladami życia dawnych mieszkańców, ale poważniejsze rany budynkom zadane zostały dzisiaj – niekoniecznie przez wandali, raczej przez obojętność przechodniów. Plenią się wybujałe w cieniu, zdziczałe rośliny, zawalone i wpół zrujnowane ściany, dziurawe dachy odkrywają ziejące stęchlizną wnętrzności domów, okna są zabite nie tyle deskami, co płytami pilśniowymi. Nawet jeśli budynki utrzymują się przy życiu w jako-takim stanie, to i tak próby ich reanimacji są skazane na niepowodzenie z niemożliwą do ukrycia starością, wyzierającą z każdego kąta. Notabene, dzieło zniszczenia w ich wypadku dzieje się w tempie zupełnie odmiennym od zawrotnej prędkości gnającego ku ekologicznej apokalipsie dzisiejszego świata.

            Powiedzieć jednak, że Tymochowicz jest kronikarzem przemijającej Polski, to nic nie powiedzieć. Zajmuje się podniszczonymi domami nie po to, by pokazać jak to niegdyś bywało. Po to raczej, by pokazać jak myśmy się zmienili, jak odwróciliśmy się plecami od tych chałup i je zdradziliśmy, zapominając o własnym pochodzeniu. Fakt, że znika drewniana, biedna zabudowa, nie oznacza jednak, że znika właściwy prowincji układ mentalny. On raczej się potęguje: dostaje turbodoładowania.

Na skrzyżowaniu dróg

Domy, które Tymochowicz kolekcjonuje i portretuje na płótnach, wyglądają jak poskładane z kawałków. Okna zabite są na głucho. Do jednej części dostawiona bywa część zupełnie innego budynku, albo też nad starymi kondygnacjami pojawia się nowa, niczym zrzucona z nieba. W ogóle te domostwa wyglądają jakby lewitowały w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Nie są już solidnie osadzone w gruncie, fundamenty zniknęły. Mamy wrażenie ich unoszenia się na powierzchni czasu. Wrażenie lewitowania, dryfowania, lekkiego ruchu w bezruchu. Nad dachami budynków znajdują się otwory, przez które wpada światło, pojawiają się koliste formy, wyglądające niczym latające talerze.

Domy dryfują. Dryf to nazwa bezcelowej wędrówki praktykowanej przez artystów awangardy, surrealistów i ich spadkobierców. W ich wypadku jednak dryfowali ludzie w kanionach ulic nowoczesnego Paryża. U Tymochowicza to domy wydają się być gotowe do dryfu po muzeum jego wyobraźni, złożonym ze wspomnień, inspiracji, wyobrażeń, cytatów. Chałupy są tutaj czasowo zakotwiczone w miejscach doskonale odpowiadających definicji nie-miejsc, czyli non-sites, jak je opisywał francuski antropolog Marc Augé. Non-sites odnajdzie się wszędzie w zglobalizowanym świecie. Stopniowo zwiększają swój zasięg, pokrywając coraz obszerniejsze połacie globu. Lotniska, stacje benzynowe, toalety, dworce, szpitale, supermarkety. Coraz więcej miejsc w naszym świecie traci własny charakter, wyzbywa się cech szczególnych i punktów zahaczenia uwagi. Są to miejsca przepływu, braku skupienia, gdzie trudno się zatrzymać na dłużej. Do takich nie-miejsc należą – a jakże! – niektóre galerie sztuki współczesnej. Muzeum w Krakowie wygląda jak muzeum we Frankfurcie. Ta zaraza nieokreśloności wdarła się także do prowincjonalnej Polski i zderza się z polskim mitem wiejskości, swojskości i sielskości zarazem.

Swoje domy Tymochowicz przeniósł przy pomocy swojego malarstwa, działającego jak wehikuł czasu, do nowoczesnego świata. Ten świat zaś jawi się jako królestwo niezborności. Domy lądują na środku pustego skrzyżowania, przy asfaltowych szosach szybkiego ruchu, ale niektóre z nich – w bliżej nieokreślonych pomieszczeniach. Znika w tym dziwacznym świecie granica między tym, co w środku i na zewnątrz. A wewnątrz są sale świecące bielą, zwielokratniające perspektywy dizajnerskimi lustrami i wzorami na tapetach. Panuje półmrok, światło bywa kontrastowe, teatralne. Pojawiają się meble i inne sprzęty, niektóre z modnymi motywami etno, rośliny doniczkowe, dzieła sztuki. Swoje domy Tymochowicz umieszcza w zaprojektowanych, niby nieskazitelnych pomieszczeniach, których przestrzeń jest jednak trudna do odczucia, zakłócona. Lądują na piedestałach i stają się pomnikami albo dziełami sztuki w duchu arte povera, czyli sztuki biednej. Te chałupy są bliskimi krewnymi brawurowej realizacji Roberta Kuśmirowskiego, który raz wstawił chatę krytą strzechą do galerii.

            Turbodoładowana prowincjonalność stoi na rozstaju dróg, korzysta z udogodnień nowoczesności. Przebiera się w maski, daje się uwieść gadżetami. Nigdy jednak nie będzie centrum, pozostanie przebierańcem, pół-ruiną na skrzyżowaniu autostrad.

Pocztówka z niepamięci

Polska wschodnia, Siedliszcze, które niedawno, po 195 latach odzyskało prawa miejskie. Położone na Polesiu Wołyńskim, niedaleko Chełma, Łęcznej i Rejowca w województwie lubelskim. Bogate w historię. Osada na szlaku handlowym, miejsce jarmarków, miasto rzemieślników produkujących bryczki i sanie, dawne sztetl, zmiecione z powierzchni ziemi.  Dzisiaj znajduje się w Siedliszczu skansen.

            Nie wszystkie domy, które Tymochowicz maluje, pochodzą z Siedliszcza. Jego miasteczko jednak staje się symbolem czegoś ważnego. Obrazy Tymochowicza mówią nam jak zmienia się dzisiaj prowincja, jak zrzuca własną skórę, jak odchodzi w niepamięć to, czego pamiętać się nie chce. A nie chce pamiętać o własnym pochodzeniu. Ale to wraca i nie daje spokoju, na przykład w jego obrazach. 

 

 


  

Artykuły i galerie foto

powiązane z artystą/wydarzeniem artykuły i galerie foto

Aktualności