deklaracja dostepności     wartości domyślne       wielkość czcionki -> mniejsza czcionka     większa czcionka       wysoki kontrast -> wysoki kontrast     wysoki kontrast     wysoki kontrast

Zamojskie Środowisko Plastyczne

Henryk Szkutnik

Henryk Szkutnik

Urodzony w 1950 roku w Lubartowie. Matura w PLSP w Lublinie w 1969 roku. Studia na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Dyplom magisterski w 1976 roku ze specjalnością malarstwa sztalugowego. W latach 1976 - 1985 pracował w zamojskim PLSP jako nauczyciel przedmiotów artystycznych. Od 1990 pracuje w Muzeum Zamojskim w Zamościu.

Twórczość artystyczna w dziedzinie malarstwa sztalugowego. Swoje prace prezentował na kilkunastu wystawach indywidualnych i kilkudziesięciu zbiorowych.

(…)     Bodaj najważniejsze miejsce w malarstwie Henryka Szkutnika zajmuje cykl „Kolorowe jarmarki”. Zainicjowany w latach osiemdziesiątych XX wieku, liczący już kilkadziesiąt płócien, utrzymany w formule otwartej, ciągle powiększa się o nowe kompozycje, które  opowiadają o świecie pozornie oczywistym, ale przecież fascynującym nie tylko dla ich twórcy. Jednym z najważniejszych elementów rzucających się w oczy podczas oglądania poszczególnych płócien cyklu, to  sposób w jaki Henryk  komponuje ich  „realistyczną treść”, bo jest to – co do tego nie mam wątpliwości – malarstwo zdecydowanie tematyczne i przedstawiające, żeby nie powiedzieć wprost figuratywne, balansujące jednak na pograniczu świata realnego z „rzeczywistością” wykreowaną w dużej mierze w chłonnej wyobraźni artysty.  Wydaje się, że bardzo pomocny jest mu w tym obiektyw aparatu fotograficznego. Tak jak niegdyś niektórzy z impresjonistów (zwłaszcza Edgar Degas), rejestrowali na kliszy ulotny element trudno uchwytnego ruchu, aby go następnie móc spokojnie namalować, tak nasz bohater fotografuje różnego rodzaju sytuacje mające miejsce w trakcie jarmarków, zwłaszcza w czasie sprzedaży lub kupna zwierząt gospodarskich (koni, krów czy świniaków). Następnie, w zaciszu pracowni wybiera z nich te, które pasują mu do koncepcji obrazu.

            Artysta lubi plany bliskie, en face, niemal na dotyk dłoni. Bardzo często anonimowi bohaterzy jego obrazów w kufajkach i gumiakach, zdają się rozpychać, wychodzić  poza ich ramy. Henryk nie boi się  odważnie przecinać i ucinać ich spracowanych i świadomie zdeformowanych (uogólnionych)  ciał, zwłaszcza rąk, nóg, a niekiedy nawet głów,  prostą linią ramy obrazu. W efekcie, patrząc na nie widz, odnosi wrażenie oglądania okolicznościowego reportażu telewizyjnego, w którym  dominuje element ruchu wszędobylskiej kamery i autentycznego przypadku. Dzięki temu poszczególne płótna zachowują świeżość spojrzenia ich autora, są naturalne, a zarazem dowcipne. Nie tylko przez umiejętne „opowiedzenie” takiej czy innej historyjki, ale także poprzez dodanie odpowiedniego tytułu. Z reguły literackiego, wykorzystującego niekiedy elementy lokalnej gwary, który znakomicie dopełnia i uzupełnia warstwę plastyczną obrazu, podsuwając  widzowi, sposób jego interpretacji.

(…)     Tym co rzuca się w oczy widzowi jest ich wyczuwalna szkicowość, która czyni  obrazy bardzo naturalnymi. Artysta nie boi się stosować kreski położonej prima vista o różnej grubości i dukcie,  oddzielającej  zdecydowanie postacie lub ich fragmenty od tła, czy pojedyncze sylwetki zwierząt od innych. Dynamizm kreski, będącej jednym z najważniejszych elementów kompozycji,  zresztą kreski malowanej nie zawsze przy użyciu klasycznej czerni, a więc nie monochromatycznej, podkreślają żywe i ekspresyjne kolory, zarówno w jasnej jak i  ciemnej tonacji, wypełniające wnętrza postaci, zwierząt i tła, kładzione zarówno bardzo szkicowo, można by  rzec, że  wręcz niechlujnie, jak i całkowicie gładko oraz płasko, plakatowo.

(…)     Osobną, równie ciekawą grupę w dorobku malarskim Henryka Szkutnika obok  kilkudziesięciu płócien z cyklu „Kolorowe jarmarki”, stanowią obrazy, których jedynymi bohaterami uczynił artysta stare zabytkowe cerkiewki,  które spotykał – i nadal spotyka -  na trasie swoich wędrówek po pięknej ziemi zamojskiej. Malowane najczęściej pastelami, w przeciwieństwie do pozostałych obrazów powstających  głównie  z wykorzystaniem farb olejnych.  Zdecydowanie najbardziej baśniowe, pokazujące – w sposób syntetyczny, bez niepotrzebnych detali i szczegółów - piękno ich drewnianej architektury, która mimo wieloletnich zaniedbań i  świadomej polityki państwa, zmierzającej do  całkowitej destrukcji,  ciągle istnieje i trwa na przekór wszystkim przeciwnościom. Z reguły na tle umownie potraktowanego pejzażu, w którym na próżno szukać śladów  ludzkiej cywilizacji, wyłania się z reguły  samotna cerkiew z wyniosłą kopułą (lub kopułami), stojąca na szczycie wzgórza, w zagłębieniu terenu, czy też w kępie drzew, a nawet sprawiająca wrażenie zawieszonej, frunącej majestatycznie   - wbrew prawom natury -  tuż nad ziemią, niemy świadek wielokulturowości tej części dawnej Drugiej Rzeczypospolitej. Szalenie wysmakowane kolorystycznie, pełne zadumy i nostalgii za światem, który  niestety odszedł raz na zawsze.

(…)     Ostatnie kilkanaście lat w dorobku Henryka Szkutnika, to także cały szereg obrazów, których tematem przewodnim są ptaki, potraktowane bardzo dekoracyjnie, żeby nie powiedzieć wprost wzorzyście. Z reguły na całkowicie płaskim tle, utrzymanym w jednym – wręcz pulsującym – kolorze (zwłaszcza intensywnym błękicie i oranżu),  artysta maluje w sposób  syntetyczny i sumaryczny  – chyba jedna z najważniejszych cech jego malarstwa  w ogóle – dziesiątki sylwetek  większych i mniejszych skrzydlatych przyjaciół (sikorek, wron i kruków), ale także bocianów czy dostojnych – chociaż pojawiających się  na płaszczyźnie obrazu pojedynczo – smukłych i zastygłych w wyszukanym ruchu czapli.

Ale ptaki, podobnie zresztą jak i inne żywe stworzenia (zwłaszcza psy i koty, chociaż nie brakuje groźnie wyglądających watah głodnych wilków), pojawiają się także wyjątkowo  tłumnie na obrazach, gdzie tło to nie tylko płasko położony kolor,  ale również fragmenty późnorenesansowej zabudowy starego Zamościa, fragmenty  lasu, czy plaża  – zapewne  - w niedalekim  Krasnobrodzie, pełne uproszczonych sylwetek ludzi. Ludzi, którzy  spacerują po mieście, robią zakupy, oglądają piękne zabytkowe kamieniczki, odpoczywają na piasku plaży czy też pływają. Henryk Szkutnik patrzy na ten tłum anonimowych ludzi z pozycji bacznego obserwatora, nie pozbawionego jednak zarówno poczucia humoru  jak i  ironicznego (refleksyjnego)  stosunku  do nich i ich zachowań. (...)

                                                                                 Prof. dr hab. Lechosław Lameński






Artykuły i galerie foto

powiązane z artystą artykuły i galerie foto



Artyści plastycy